Łączna liczba wyświetleń

sobota, 18 lutego 2012

Guinness tavern

Mamy w Paryzu swoj ulubiony pub, jest nim wlasnie ta taverna, czyli w sumie irish pub. Kazdego wieczoru jakis zespol gra muzyke rokowa, wiec fajnie jest tam byc okolo 22 30. No i maja spory wybor piwa, co tez jest duzym plusem. Bylysmy tam w te spobote, bylo fajnie.

 Wracajac, okazalo sie ze nasz ostatni pociag do Medan do Laury zostal anulowany (!) pojechalysmy wiec do St Nom, ale nie tak latwo to poszlo, gdyz na jednym odcinku musielismy przesiasc sie do autobusu a po tem z powrotem do pociagu, w sumie dluga podroz bo ponad godzine. Dotarlysmy po 1 w nocy do St Nom, gdzie mialam swoj samochod i razem z dziewczynami pojechalysmy do Medan, gdzie Meri zostawila swoj samochod.

Po drodze mialaysmy ciekawa dosyc sytuacje, pierwszy raz w zyciu cos takiego mi sie przytrafilo. Pewien pijany na maksa gosc prowadzil jadac 50 km/h  maly samochodzik. Co najgorsze, nie pozwalal sie wyprzedzic! Zrobilo sie nie ciekawie, lekki korek na drodze no i tym hamowal i przyspieszal bez powodu, wiec strach bylo jechac za nim! W pewnym momencie, otworzyl okno i prawie bezsilna reka pokazal ze moge go teraz wyprzedzic :D:D zrobilam to. Zaczelysmy sie smiac, kiedy emocje opadly, i pood wplywem chwili, otworzylam swoje okno i pokazalam mu srodkowy palec :)

Rety, oby nigdy wiecej takich sytuacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz