Dzieciaki i Sean są lekko chorzy, ja dzisiaj też nie czuję się najlepiej, więc Paryż odpada... dzisiaj miałam jechać z Meri do Laury, nocować u Laury, ale z powodu mojego słabego smopoczucia to też odpada!
Pozostaje mi jednynie opalanie się z Paddym w ogrodzie :)
Wszyscy sa poza domem, czas płynie powoli, słońce świeci, Paddy śpi... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz