Łączna liczba wyświetleń

sobota, 15 października 2011

Party and party and party... :)

Całą wczorajszą nic spędziłyśmy z Meri i Laurą w Paryżu. Wybrałyśmy się na expatriot party, w której uczestniczyli ludzie z całego świata, obecnie mieszkający w Paryżu. Wejście kosztowało 12 euro i w tę cenę był wiczony jeden drink.

Zaczęłyśmy od pre-party u Laury, wcześniej zaopatrując się w niezbędne do imprezowania rzeczy w Carrefurze ! Laury rodzina była cały weekend poza domem, więc miała do dyspozycji swoje studio i dom :) Dodam, że miasteczko w którym mieszka - Medan- jest przepiękne! Tak właśnie wyobrażałam sobie Francję... Razem z Meri przyjechałyśmy do niej moim samochodem. W 25 min pokonałyśmy zakorkowane o 18 00 godzinie, 24 dzielące nas kilometry. 

Paryż był piękny, ludzi śmieszni i chętni do rozmowy. W sumie bardzo fajnie upłynął nam ten czas. Wróciłyśmy porannym pociągiem o 6 23! 

Dzisiaj, przeżywałyśmy śmiesznego kaca! Wszystko nas śmieszyło! W sumie było z czego się śmiać, w nocy wydarzyło się wiele fajnych rzeczy! Zjadłyśmy lunch o 15 00 i o 18 00, po po raz kolejnym zgubieniu się na tutejszych obwodnicach i drogach szybkiego ruchu, dotarłam do domu! Mam na prawdę świetną nawigację w samochodzie, ale mimo wszystko nie ogarniam tych zjazdów, tunelów, rozjazdów, wyjazdów itp. Powoli się naucze!

1 komentarz: