Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 grudnia 2011

Polska

Chyba nigdy nie bylam bardziej szczesliwa z faktu ze wracam do Polski! Przylecialam w srode. Odebrala mnie moja siostra. Pokonalysmy droge od lotniska do mieszkania z moja wazaca 19 km i z psujacymi sie kolkami walizka :)

Reszte dnia spedzilysmy razem, krazac samochodem po Warszawie :) Dzisiaj, lunch z bratem i siosta i reszte dnia z Dominika!

Zycie zaczelo smakowac lepiej!

niedziela, 11 grudnia 2011

Sama w domu!

Ten weekend byl bardzo spokojny i fajny! Robilam swiateczne zakupy, bylysmy w kinie na filmie TIME OUT (tak przetlumaczyli to francuzi, oryginalnie IN TIME, po polsku Wyscig z Czasem :))! w niedziele standardowo kosciol :) i jogging i teraz relaks w domu. Moja rodzina wyszla do znajomych, zabrala dzieci, jestem sama i ciesze sie spokojem z Paddym :) Skonczylam tez pakowac prezenty dla dzieciakow! Nic specjalnego, kilka rzeczy z Korei, ktore Shinia mi przyslala poczta :)

zdjecia

Znalazlam fajna strone ze zdjeciami z Paryza. Dobrej jakosci! Polecam :)

sobota, 10 grudnia 2011

Paris Eye

Wiec bylysmy tam wczoraj z dziewczynami! az 10 euro wejscie, zajmuje okolo 15 minut, widok bardzo fajny! Ale jedynie dla tych, ktorzy nie maja leku wysokosci :)


Kolo znajduje sie na placu Concorde i na prawo od tego kola zaczynaja sie Pola Elizejskie, ktore sa ladnie przytrojone na Swieta! Wzdloz Pol rozstawione sa budki w ktorych sprzedawane sa najrozniejsze rzeczy, cos a la market swiateczny! Wieczorem calosc wyglada ladnie i kiedy przechodzi sie z jednej strony Pol (ulicy)  na droga i patrzy sie w lewo to widac wlasnie to Kolo, a kiedy patrzy sie w prawo to widac Luk Triumfalny! Fajnie, fajnie! 

czwartek, 8 grudnia 2011

Mniej niz tydzien... :)

w kolejna srode wracam do Polski na Swieta, wiec zostalo juz tylko 6 dni! A dzisiaj rozpoczyna sie prawie weekend! mieszkajac z inna rodzina zdystansowalam sie troche do siebie i 'tej' rodziny :) bylo mi to bardzo potrzebne!

Leo i Paul

bardzo sie ciesze, bo wrocilam dzisiaj z mojej 2 nocy spania w domu kolezanki Julie! Bylo zabawnie! nie spedzilismy bardzo duzo czasu razem z chlopcami, jedynie z Leo (10 lat) rozmawialam wiecej, i uczyl mnie francuskiego. Paul (14 lat) szybciej szedl do swojego pokoju psac, ale byl super mily i uczynny! Chcialabym, aby moj syn byl taki jak on :) powaznie!

W ogole wszystko przebieglo dobrze, poniewaz chlopcy sa/byli bardzo samodzielni, wiec nie potrzebowali mnie do niczego, jedynie nocowalam z nimi, aby nie byli sami w domu w nocy. Dla mnie byl to mily odpoczynek, poniewaz wychodzilam z 'mojego' domu o 19 00 wiec omijala mnie kompiel dzieciakow, a wracalam po 8 00 rano, wiec omijalo mnie cale wychodzenie do szkoly, wiec odpoczelam troche! :)


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Oreo czekoladowe

Nie bylam fanka ciasteczek OREO w Polsce, ale moja rodzina kupuje OREO czekoladowe (oblane czekolada)  i raz sprobowalam i uwielbiam je! Jesli sa one tez i w polsce, koniecznie sprubujcie!!

Pascal

Okazuje sie, ze to w cale nie jest imie meskie, moze tez byc i damskie.

Bylam dzisiaj poznac chlopcow kolezanki Julie, Pascal, ma ona 2 synow i jutro oraz w srode bede nocowala u nich, poniewaz ona (Pascal) jedzie na jakas konferencje. Calkiem ciekawa opcja. Pierwszy raz bede ncowala w czyims domu! Bylam u nich dzisiaj i maja fajny maly domek, z kominkiem, spora iloscia sprzetu sportowego (chlopcy cwicza codziennie), pianinem, perkusja, i nnymi rzeczami w salonie! Chlopcy robia fajne wrazenie. Ona jest rozwiedziona, wiec chlopcy (maja 14 i 10 lat), sa bardzo samodzielni, sprzataja, gotuja, itp.

Ciekawe, jak to bedzie???

McDo i placz! :)

Weekend byl spoko! dzieciaki juz sie przyzwyczaily do mnie, wiec nie bylo wiekszych problemow. Byla za to jedna sytuacja stresujaca. Mianowicie, John-Liam ma 5 lat i kiedy czegos chce, a ktos nie chce mu dac, zaczyna plakac. O ile w domu, mowie do niego 'przestan, ale pojdziesz do swojego pokoju' w McDonald's, gdzie bylismy w niedziele wieczorem, nie bylo tak latwo. Przyznaje, jest to stresujace kiedy twoje dziecko zaczyna plakac, znaczy udawac ze placze, publicznie, i ludzie zaczynaja sie gapic! :) Szybko, na szczescie przestal, bo bawil sie zabawka z Happy meal'a :)

Rada cioci Ewy:
Najogolniej, wychowujcie swoje dzieci tak, aby nie przynosily wam wstydu w miejscach publicznych! :)

sobota, 3 grudnia 2011

Dzien nr 2

Rodzice poza domem, ja walcze z dziecmi! :) wczoraj bylo fajnie, po szkole dzieciaki graly w Wii z Lucasem, kolega. Przyjechala Meri, pilysmy wino, bylo fajnie, smiesznie i relaksujaco, zostala na noc. Dzisiaj lekki kac, karmienie dzieci, male porzadki domowe, no i Ludimax, a pozniej Mcdo. Zobaczymy, jaka bedzie reszta dnia.

Meri dzisiaj z Laura w Paryzu, roba swiateczne zakupy! Ale Meri wraca na wieczor, wiec nie bede sama!

piątek, 2 grudnia 2011

Jak w filmie!

Stalo sie, Julie i Sean pojechali do Londynu, a ja zostalam z dziecmi!

Zaczelo sie od tego, ze kiedy o 6 15 trzasnely drzwi zmykane przez Sean`a, Caitlin wybiegla z pokoju, zbiegla na dol, chciala sie pozegnac, ale bylo juz za pozno! Musialam wiec, slyszac to, wstac i ja przytulic, bo nie chcialam aby plakala, ale tuz przed tym, zadzwonila do Julie i powiedziala ze nie zdazyla sie pozegnac. Za dwie minuty, historia jak z filmu, ja stoje i przytulam Caitlin w korytarzu, toz przed frontowymi drzwiami, a tu wchodza ONI, wrocili sie pozegnac! Radosc i usciski :) !!! happy end! :)

No i od 6 15 ja dzisiaj 'na nogach' :)

piątek, 25 listopada 2011

Kolejny weekend

Wyobrazcie sobie, ze w kolejny weekend Julie i Sean jada do Londynu i zostawiaja dzieci pod moja opieka jedynie! Od piatku rano, do niedzieli wieczor! To bedzie wyzwanie i przygoda!

Musze dodac jednak, ze wydaje mi sie ze sobie poradze, gdyz nauczylam sie juz byc stanowcza z dziecmi! Zajelo mi to troche czasu, ale udalo sie! Po prostu zobaczylam, ze nie mam innego wyjscia :) albo ja, albo one :)

Swiateczne dekoracje

Nasza wioska zaczyna byc przystrajana na swieta! na tzw. wysokoscisch :) pracuja panowie i sukcesywnie, kazdego dnia zaczpiaja kolejne ozdoby. Podobno na Swieta kazde drzewo w wiosce bedzie ozdobione lampkami. Postaram sie zrobic zdjecie! Ach to swiatzczne szalenstwo! :)

The Tuileries Garden

Bylysmy tam w zeszla sobote, tuz przed spotkaniem z Marysia (ktora przyjechala doParyza w zeszly weekend!). Ogrod fantastyczny! Sporo ludzi relaksujacych sie na krzeslach wokol fontanny. Zabralysmy ser, bagietki i wino i dolaczylysmy do tlumu!

Nie zwiedzalysmy calego ogrodu gdyz szybko zrobilo sie ciemno, ale na pewno tam wrocimy, poniewaz juz przed brama glowna stoi gigantyczna karuzela widokowa, cos jak ta, wiec zdecydowanie musimy zobaczyc z niej panorame miasta noca!

Moj komputer

Od kilku dni nie mam internetu w swoim kpmputerze. Tzn. moj komputer nie laczy sie z domowa siecia bezprzewodowa! jest to problem lekki dla mnie, glownie dlatego ze nie moge sciagac sobie filmow :) ale sciagnelam sporo wcwesniej, tak ze mam co ogladac teraz!

piątek, 18 listopada 2011

Cirque de soleil

Julie i Sean byli na tym show/przedstawieniu w Paryżu, ponieważ Sean dostał (chyba:)) darmowe bilety z pracy! Strasznie im się podobało, kupili płytę z całym Show :) Oglądaliśmy z dzieciakami i Meri wczoraj i dzisiaj. Muszę przyznać, że show robi wrażenie! Dopracowane do perfekcji występy, akrobacje, muzyka, kostiumy i ludzie! Zdecydowanie warte polecenia no i bardzo chciałabym zobaczyc to na żywo :) może, kiedyś!

czwartek, 17 listopada 2011

Hiszpanki

Mam na zajęciach z francuskiego 3 hiszpanki w grupie. Sa to kobiety zamężne w wieku 40+ :) i dzięki tym kobietom jest cały czas śmiesznie!

wtorek, 15 listopada 2011

OMG

Dzieci potrafią być na prawdę kreatywne! Z dzisiaj:


Wchodzę dzisiaj do salonu, aby zagrać z John-Liamem w Wii. John-Liam bawi się z pieskiem, trzyma go na kolanach itp., myślę spoko, ale za moment dostrzegam, że... liże swoim językiem język psa !!! Mówię OMG what r u doing i w śmiech!

poniedziałek, 14 listopada 2011

TINTIN

Nie wiem, czy widzieliście ten film? ale tutaj jest mega popularny! ludzie, bez względu na wiek ida do kina i chwalą się, że właśnie widzeli TINTIN. Byłyśmy i my! Na 3D! w wersji francuskiej, wcale nie aż tak trudnej do zrozumienia, więc fajnie :) ogólnie, fajne efekty, dobra zabawa i ciekawa, zabawna przygoda :) POLECAM!


Zajęcia z francuskiego

Nie wspominałam jeszcze o moich zajęciach :) chodzę na francuski do wioski :) jest fajnie!

Frauke i ja jesteśmy jedynymi au pair, pozostali ludzie to kobiety w wieku 40 + oraz Woren dziennikarz z USA. Muszę przyznać, ża atmosfera jest bardzo fajna i sprzyjająca nauce, każdy stara się mówić i zadawać dużo pytań! Najogólniej, lubię chodzić na te zajęcia! nie wiem, czy uczę się aż tak dużo na nich, ale przynajmniej nie ma stresu!

Co ciekawe, każda z tych osób, które uczęszczają na zajęcia prowadzi podróżnicze życie i ma męża lub żonę z innego kaju!

niedziela, 13 listopada 2011

Ten weekend

Muszę powiedzieć, że cały ten weekend pracowałam. Jedynie dzisiaj, a jest już niedziela, mam zupełnie wolny dzień. W piątek, opuściłam dom o 15 00 bo do 15 00 działy się różne rzeczy, więc potrzebowali mnie. W sobotę podobnie, dopiero o 14 00 poszłysmy z Meri biegać i już o 18 00 byłam w domu, bo Julie i Sean wychodzili. Co prawda przyszła Laura i Meri i oglądałyśmy film, ale dzieciaki nadal nie spały, (położenie ich do łóżek zajmuje pół godziny) a o 22 00 dziewczyny musiały już iść. Najogólniej męczący weekend :)  Dzisiaj w planach jogging z Meri oraz kino z innymi au pair, w Saint German o 17 30! Idziemy na TINTIN! :)

W ramach kwartalnego (prawie) podsumowania:
1. nadal nie mówię po francusku -  i o ile lubię rozmawiać z ludźmi po francusku, bo jest fajnie, w domu (tutaj) nie chce mi się, bo wszyscy znają angielski! Ale sporo rozumiem!

2. praca au pair jest męcząca - stała dyspozycyjność jest męcząca :)
3. nie mogę doczekać się Świąt!
4. bardzo ciężko jest ocenić czy wartościować tę pracę. Zastanawiam się, czy minusy  bycia au pair nie przeważają nad plusami bycia au pair:)

Ostatecznie podsumowanie będzie na samym końcu!

Leffe

To jest obecnie moje ulubione piwo! Pochodzi z Belgii i można kupić kilka 'smaków', zaczynając od jasnego, przez trochę ciemne (i to trochę ciemne jest tym, które lubię) różowe, i ciemne!


Centre Pompidou

W piątek wieczorem, jako że był to wolny od pracy dzień, wybrałyśmy się do Paryża. Większość muzeów zamykają o 18 00, (więc wcześnie można powiedzieć) stąd pomysł padł na Centre Pompidou  - muzeum sztuki nowoczesnej, otwarte do 21 00! Co jest też bardzo fajne, jesli jest się obywatelem UE poniżej 26 roku życia, zwiedza się za darmo! Tak, więc zaoszczędziłyśmy 12 euro!

Muzeum bardzo fajne. Wystawy stałe i okresowe. My widziałyśmy jednynie część współczesną od 1960 roku do czasów obecnych. Zdjęcia później :)

Warto dodać, że w tym budynku, który z zewnątrz wygląda bardzo fajnie, zwłaszcza nocą, mieści się też Biblioteka Publiczna. O 19 00 było w niej pełno ludzi!

czwartek, 10 listopada 2011

spryziaż!

Wczoraj odwiedziała nas fryzjerka. Po wcześniejszym umówieniu się, zapukaa do drzwi młoda, ubrana na różowo, z dużą różową walizką fryzjerka. John-Liam został pozbawiony odrobiny zbędnych włosów. Jednak, najwyraźniej nie do końca mu się efekt podobał, bo wczoraj w nocy, kiedy już położyłam go spać i relaksowałam się na dole, chcycił nożyczki i w łazience obciął sobie zbędną, według niego grzywkę! Oczywiście cięcie nie było idealne! Dzisiaj rano Julie w szoku, Sean też, padło pytanie czy widziałam co się stało i czy mu na to pozwoliłam? :) Oczywiście, że NIE! śmiesznie, śmiesznie!

Zeznania

O.K. zeznania odnośnie stłuczki dzisiaj spisałyśmy we 3, razem z Julie jako, że ja nie mówie po francusku. Okazuje się, że kiedy Julie 'rozpowada ludziom' o zdarzeniu, ludzie mówią, że to nie moja wina tylko tej kobiety :) Najogólnie, wszyscy już wiedzą :) wyszłam na głupią au apir za kierownicą :) na szczęście Sean i Julie tym się nie martwią, jest ubezpieczenie, więc wszystko powoli odchodzi w zapomnienie!

środa, 9 listopada 2011

balony z gumy do żucia

Dzisiaj John-Liam powiedział mi, że nie umie robić balonów z gumy do rzucia! Ma jedynie 5 i pół lat i widział, jak jego znajomy to robił i chciałby wiedzieć jak się to robi. Więc, kupiliśmy dzisiaj gumy do żucia i uczyłam go jak to się robi! Fajnie jest uczyć kogoś takich podstawowych rzeczy!

wypadek

I stało się! Miałam dzisiaj stłuczkę samochodową.

Na parkingu, przed szkołą do tenisa, kiedy przywoziłam Johh-Liama na lekcję gry w tenisa. Parkowałam mój duży samochód. Nie  udało mi się za pierwszym razem, więc musiałam jechać do tyłu i do przodu, do tyłu i do przodu i za 2 razem kobieta z 2 dzieci uderzyła przednią częścią swojego samochod u mój tył. Był charakterystyczny odgłos 'brzdęk' no i wyszłam zobaczyć co się stało. Mój samochód bez zarysowania nawet, ale jej trochę odgiął się przedni zderzak, więc ktoś musi go popchnąć z powrotem plus lekkie zarysowanie. Jutro spisujemy 'zeznania', zobaczymy co orzeknie towarzystwo ubezpieczeń. Czy to moja, czy jej wina.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Lafarge

Sean pracuje dla nich, jest CTO, i ogólnie bardzo dużo pracuje. Wychodzi pierwszy, wraca ostatni. Wychodzi po 7 wraca około 19 00, i dojeżdża samochodem do Paryża jakieś 40 minut. Ale post o czym innym. Bardzo fajną rzeczą jest to, że Julie zawsze czeka na niego z kolacją! Ja przygotowuje kolację dla dzieciaków i czasami jem z nimi, a czasami z Julie i Seanem. Jest to bardzo miłe i fajne jest to,że zawsze coś dobrego dla niego robi lub w weekendy On gotuje i też jakieś fajne rzeczy przygotowuje!

Często też Sean grilluje, co bardzo lubię!

'Idy marcowe'

Byłyśmy z Meri i Laurą na tym filmie w sobotę w kinie w Paryżu. Odeon - nazwa kina i stacji metra. Bardzo słabe kino, dwie czy trzy sale, tłumnie, mały ekran, sporo siedzeń, rozmawiający podczas filmu francuzi, brak klimatyzacji, dusznawo :) tyle o kinie. Film za to powiedziałabym dobry! Dwa fajne dialogii, generanie o życiu. Moge polecić. Wątek nieskomplikowany, zakończenie trochę przewidywalne, nie trzeba aż tak sie skupiać, nie za wiele imion, czy postaci.

W ogóle Francuzi przetłumaczyli ten tytuł jakoś inaczej, zupełnie, nie pamiętam! :) A, film z napisami, w wersji oryginalnej widziałyśmy.

'Chalet girl'

Wczoraj wieczorem oglądałam z Seanem i Julie ten film :) Sean ściągnął go za 6 euro (chyba) więc oglądaliśmy. Komedia - romantyczna dla młodzieży bym powiedziała. Po kilku minutach zauważyłam że Sean się nieźle bawi, Juli zasnęła pa 15 minutach i przespała cały film, co pewien czas budząc się i pytając 'więc jak oni się poznali?' - co strasznie nas śmieszyło, ba najwyraźniej przegapiła tę cześć i niedawało jej to spokoju! :) Powiedziałam do Seana, który ma 52 lata, że moim rodzicom ten film raczej ni epodobałby się, bo jest dla nastolatków, na co Sean odpowiedział 'co z tego? mnie bawił'. Muszę powiedzieć, że Sean jest śmieszny i chyba ma podobne poczucie humoru do mnie! Miło.

W sumie, oglądanie tego filmu z nimi (z Seanem i obecną ciałem Julie:)) uświadomiło mi jak bardzo różnią się nasze rodziny i światy! Oraz, uświadomiło mi, że mogę  z nimi rozmawiać o wszystkim! Miło!

piątek, 4 listopada 2011

Masaż

Częśc z Was pewnie nie będzie mogła w to uwierzyć, ale zrobiła Julie masaż.

Zaczęsło się od tego, że w zeszłym tygodniu upadła na schodach i nie bardzo rusza prawym ramieniem. Była u lekarza, ma temblak (skądś brzmi to mi znajomo :D) i lekarstwa, ale nadal cierpi. Przez wiele lat grała bardzo intensywnie w tenisa i lekarz powiedział, że ma przegrzane mięśnie, więc będzie goiło się powoli. W obliczu tego zaproponowałam, że mogę zrobić jej relaksacyjny masaż. W niedzielę, tuż przed upieczeniem pysznego czekoladowego ciasta, zrobiłam jej masaż. John-Liam dołączył się i wspólnie staraliśmy się rozluźnić jej mięśnie. Śmieszną rzecza jest to, że John-Liam ma bardzo ciepłe dłonie, chyba naturalnie, więc ja masowałam jej plecy, a on rozgrzewał mięśnie! Julie żartowała, że w przysżłości John-Liam będzie flirtował z dziewczynami mówiąc, że ma bardzo ciepłe dłonie :)

Kąpiel

W zaszłym tygodniu panowie pracujący skończyli robić łazienkę na piętrze, co oznacza, że dzieciaki mają własną łazienkę z wanną i prysznicem (ja też korzystam z tej łazienki teraz). Caitlin bierze prysznic, John-Liam kąpiel. Wczoraj pomagałam mu. Było zabawnie! Po 20 minutach dołączyła do nas Caitlin. Dzieciaki bawiły się wodą i spora jej część znalazła się na podłodze! Paddy (pies:)) chciał się dołączyć, ale nie pozwoliłam mu (Sean i Julie jedli kolację na dole i chyba nie skończyło by się to dla nas dobrze, gdyby Paddy znalazł się w tej wannie :)). Później, Caitlin uciekła z łazienki, ale nie do końca, gdyż pośliznęła się i upadła! Nic poważnego, chociaż wyglądało poważnie. Dzisiaj, miała małe problemy z siadaniem i wstawaniem. Nie wspomniałam o tym, ale na imprezie halloweenowej też upadłam, w sumie spadłam ze schodów (bez komentarza:)) i wszystko mnie boli, mam kilka sporych siniaków na rękach i nogach, na szczęście, bez złamań! Juli z kolei potknęła się na schodach i nie bardzo rusza prawym ramieniem. TAK, więc jakieś głupie fatum nad nami jest, zastanawiam się kto będzie kolejny, Sean czy John-Liam? (mam nadzieję, że nikt!!! ).

Pogoda

Nie wiem jaka jest pogoda w Warszawie, ale tutaj jest ładnie! 17 topni, czasami mniej :) zimne poranki ale słonecznie w ciągu dnia, czasami przelotnie pada. Zastanawiam się, jaka będzie tu zima? Podobno, ludzie nie mają opon zimowych, więc kiedy sapada śnieg wszyscy są w szoku i zdarzają się wypadki! Ciekawe, jak ja sobie poradzę, bez zimowych opon? będzie zabawnie!

wtorek, 1 listopada 2011

Halloween

Wczoraj wieczorem wyszłyśmy z dziewczynami 'na miasto'! Okazało się, że dziewczyna z Francji, którą poznałyśmy na expatriot party, utrzymuje kontakt z Laurą i zaprosiła nas na imprezę! Wyszłyśmy do klubu  Le players, w którym byli sami Francuzi, praktycznie tylko my mówiłyśmy po angielsku! No i sporo 'czarnych' :)

Było fantastycznie! Nataly przyszła ze swoją koleżanką (też ciemnoskórą) więc, kiedy tańczyłyśmy razem, ciemnoskórzy dołączali się! Bardzo ciekawe zjawisko. Kiedy tańczyłyśmy we 3, raczej trzymali się z daleka. Był taki moment, że dziewczyny były zmęczone, więc tylko ja i Nataly zostałyśmy na parkiecie. Zostałam otoczona przez bardzo dobrze tańczących ciemnoskórych ludzi i każdy, po kolei tańczył, najlepiej jak potrafi. Przyszła też kolej na mnie! Było super!

Wytrwałyśmy do 5 30, do samego końca imprezy!

niedziela, 30 października 2011

Wersal

Jednak Wersal wymiata! Fantastyczny ogród, muzyka w tle, fontanny, drzewa jesienią, uśmiechnięci ludzie! Zdięcia będą później :)

Wybrałyśmy się dzisiaj z dziewczynami zwiedzić Versal. Pojechałam razem z Theę po dziewczyny do Medan i 24 km później, czyli 20 minut później jechania autostradą 160 km na godzinę (limit jest 110 ale nie mogłam się oprzeć :)) byłyśmy na miejscu! Znalezienie miejsca parkingowego graniczyło z cudem, ale udało się :) Versailles jest miejscowością, bardzo ładną i sporą, mamy plan przyjeżdżać do niej częściej! :)






sobota, 29 października 2011

przeznaczenie

Wsiadając dzisiaj do pociągu jadącego do Paryża nie zamierzałam poznawać nowych ludzi. Włączyłam telefon, włożyłam słuchawki do uszu i starałam się odprężyć. Po kilku minutach zobaczyłam biegnącą na pociąg dziewczynę. Usiadła niedalek mnie i zaczęła czytać trasę pociągu. Pomyślałam, że jest nową au pair, bo słyszałam że przyjechały nowe au pair. Zapytałam czy mówi po angielku i tak poznałam Theę, z Lille (północna Francja) odwiedzającą kolege mieszkającego w mojej wiosce, i jadącą zwiedzić Paryż! Zaproponowałam dołączenie do nas (mnie, Meri i Laury). Wspólnie spędziłyśmy fantastyczne popołudniu i wieczór! Paryż zawsze jest fantastyczny!

piątek, 28 października 2011

Ludimax

Jest to miejsce, do którego przychodzi większość dzieci z okolicy, aby pobawić się! Najogólniej jest to coś a la duży plac zabaw dla dzieci w pomieszczeniu :) Caitlin oraz John-Liam byli tam ze mną wczoraj, dzisiaj tylko Caitlin. Kiedy dzieciaki bawią się, rodzice czytają prasę popijając kawę :) W sumie fajnie było tam być, ponieważ spędziłam kilkagodzin czytając po francusku :)

czwartek, 27 października 2011

Meksykańska impreza

W sumie, nie impreza a meksykańska kolacja :) Sara jest z Meksyku i mieszka tutaj we własnym studio, co jest absolutnie super! wczoraj, zaprosiła nas (kilka dziewczyn) na meksykańską kolację. Było pysznie i pikantnie! Tak pikantnego jedzenie nie jedałam od czasów Korei :)




Na koniec przybrałyśmy barwy mieksykańskie i grałyśmy w coś a la bing tylko z obraskami po hiszpańsku! W ogóle ciekawie, bo dziewczyny mówią trochę po włosku, hiszpańsku, angielsku i francusku!

Spektakl

Byłam wczoraj z dziećmi na spektaklu dla dzieci, w miasteczku. Normalnie nie poszłabym na coś takiego, (wejście kosztowało 5 euro) ale zostałam postawiona w sytuacji bez wyjścia, więc poszłam! Występowały 2 osoby, kobiety, przebrane za myszki, zachowywały się śmiesznie i niewiele mówiły, jedynie wydawały z siebie jakieś śmieszne dźwięki :) Dzieciaki, w wieku 3latka miały ubaw. Była tam też Jessica, co chwila zerkałyśmy na siebie i wybuchałyśmy śmiechem! Zdjęcia później :)




niedziela, 23 października 2011

Medan

Laura mieszka w Medan, małym, pięknym, francuskim miasteczku! W tę sobotę razem z Meri zwiedzałyśmy okolicę. W tym miasteczku mieszkał pisarz Emil Zola, jest tam jego muzeum! Było zamknięte w weekend. Jest ram też kościół z 11 wieku (!!!) oraz zamek z 15 wieku. Najogólniej, super miejsce do mieszkania dla rodzin z dziećmi, starszych ludzi i pisarzy :)

Fajne są te weekendy, kiedy nocujemy u Laury. To prawdziwy odpoczynek od naszych rodzin.


Dom Emila Zoli w tle :)

Ogród Laury

Schodu do studia Laury




Sekwana, w tle dom zamieszkały oraz zjeżdżalnia po lewej!

środa, 19 października 2011

mały GASPARD

Znalazłam się dzisiaj w trudnej sytuacji :) odwiedził nas mały Gaspard, kolega Johna. Wszystko było super, dzieciaki bawiły się razem, przebierały w różne stroje i grały na PSP, aż do momentu kiedy Julie i Caitlin wyszły!!! John-Liam zaczął być niemiły dla Gasparda! Nie chciał z nim grać i ten zaczął płakać! Niestety Gaspard w ogóle nie mówi po angielsku! Więc, musiałam zaradzić jakoś. Zaczęłam więc mówić po francusku i bardzo mi się to podobało! Zaproponowałam mu oglądanie filmu. Ostatecznie John-Liam oglądał jeden film po angielsku w salonie, a Gaspard i ja inny, po francusku w pokoju rodzinnym. Dla pocieszenia, upiekłam czekoladowe ciasto, więc kiedy mam Gasparda przyjechała odebrać go, ten siedział w kuchni i popijając sok pomarańczowy, jadł ciasto! Wszystko zakończyło się dobrze!


Dodam, że czekoladowe ciasto było z torebki. Od razu gotowa masa, prosto do włożenia do piekarnika. Co ciekawe, wszystkim bardzo smakowało! Ja bym powiedziała, że był to zakalec :) ale spoko, smak był ok, tylko słabo wyglądało!

Ogólnie, dzisiejszy dzień był na plus!

we will make her love YOU!

Dzisiaj Julie poprosiła mnie abym pojechała do sklepu i zrobiła małe zakupy. Nie pierwszy już raz, później ona zwraca mi pieniądze. Pojechałam więc z Johnym i wstąpiliśmy też do boulangerie, co ciekawe  można też kupić w niej słodycze. Więc John-Liam zaproponował abyśmy kupili coś dla Caitlin. Z nimi, jest taka sprawa, że on ją strasznie kocha, a ona go nie! :) więc obiecałam mu, że pomogę mu sprawić aby go pokochała :) więc staramy się robić małę rzeczy dla niej. Dzisiaj, kupiliśmy 2 cukierki i na małej, papierowej torebce napisałam 'from John-Liam, for Caitlin, with LOVE' i John-Liam dodał 'bonbon' czyli cukierki :) Caitlin była zadowolona! Step by step!!! :D:D

wtorek, 18 października 2011

'więc będzie musiał poczekać'

Powoli, zaczynam czuć się zmęczona życiem tutaj. Ciężko mi samej odpowiedzieć na pytanie 'co mi się nie podoba?' bo w sumie, 'nie powinna marzekać'. Mimo wszystko, czuję się zmęczona. Mieszkanie z rodziną jest męczące. W sumie, pomimo że mam wolne weekendy, nie mam wolnych weekendów. Zawsze coś się dzieje, no i dziwnie jest nie pomagać, kiedy się razem mieszka i kiedy widzę, że Julie jest zmęczona.

Zaczynam myśleć, że byłam zbyt optymistyczna myśląc o byciu au pair. Wbrew pozorom jest to duża odpowiedzialność, zupełnie nowe sytuacje, no i poczucie, że nie ma się własnego życia, bo pomaga się komuś innemu 24/7. 3 miesiące byłyby o.k. ale 10 miesięcy to za długo. Zaczynam zastanawiać się jakie zmiany w mojej psychice pojawią się po tych 10 miesiącach mieszkania z innymi ludźmi? :)

Nie wiem, jak obecnie w Polsce wychowuje się dzieci, ale kiedy ja byłam dzieckiem, nie było tak, że moi rodzice dostosowywali swoje życie pode mnie. Tutaj, z tego co obserwuję, dzieci są bardzo ważne, ich edukacja, wewnętrzny i zewnętrzny rozwój jest priorytetem dla rodziców!

Mały wniosek wychowawczy: z dziećmi trzeba dużo rozmawiać, ale nie powinno być tak, że dzieci mają więcej do powiedzenia niż rodzice! czy, że dzieci żądają i dostają to, czego chcą! Na szczęście Julie stara się do tego nie dopuścić! :)

sobota, 15 października 2011

Party and party and party... :)

Całą wczorajszą nic spędziłyśmy z Meri i Laurą w Paryżu. Wybrałyśmy się na expatriot party, w której uczestniczyli ludzie z całego świata, obecnie mieszkający w Paryżu. Wejście kosztowało 12 euro i w tę cenę był wiczony jeden drink.

Zaczęłyśmy od pre-party u Laury, wcześniej zaopatrując się w niezbędne do imprezowania rzeczy w Carrefurze ! Laury rodzina była cały weekend poza domem, więc miała do dyspozycji swoje studio i dom :) Dodam, że miasteczko w którym mieszka - Medan- jest przepiękne! Tak właśnie wyobrażałam sobie Francję... Razem z Meri przyjechałyśmy do niej moim samochodem. W 25 min pokonałyśmy zakorkowane o 18 00 godzinie, 24 dzielące nas kilometry. 

Paryż był piękny, ludzi śmieszni i chętni do rozmowy. W sumie bardzo fajnie upłynął nam ten czas. Wróciłyśmy porannym pociągiem o 6 23! 

Dzisiaj, przeżywałyśmy śmiesznego kaca! Wszystko nas śmieszyło! W sumie było z czego się śmiać, w nocy wydarzyło się wiele fajnych rzeczy! Zjadłyśmy lunch o 15 00 i o 18 00, po po raz kolejnym zgubieniu się na tutejszych obwodnicach i drogach szybkiego ruchu, dotarłam do domu! Mam na prawdę świetną nawigację w samochodzie, ale mimo wszystko nie ogarniam tych zjazdów, tunelów, rozjazdów, wyjazdów itp. Powoli się naucze!

czwartek, 13 października 2011

Ratatuj

W sumie, Ratatuille :) łatwa i zdrowa potrawa, pamiętam jak Gib nam ją przygotował :) Wczoraj gotowałam ją z Meri u mnie w kuchni. Było śmiesznie :) w sumie całość zakończona z sukcesem. Meri zjadła zdrowy lunch, ja też :) Wieczorem starałam się zmusić dzieci, aby zjadły resztę, ale John-Liam nie chciał, Caitlin za to zjadła, trochę :)



środa, 12 października 2011

Tarte de pomme

Zrobiona! Wyszło pysznie! nie wiem dlaczego tak mi smakowała? w sumie nie przepadam za szarlotką. W mojej tarcie znalazły się dwa jajka wymieszane z kremową śmietaną i 2 łyżkami mąki plus cynamon i 2 pokrojone jabłka! Ciekawe jest to, że nie robiłam ciasta, tylko kupiłam je! Zdjęcia, wieczorem!

John-Liam po jednym kęsie powiedział: I love tarte de pomme! chociaż na początku twierdził, że nie lubi :)

Jednak, to gotowanie to fajna sprawa!

 Smakowała dobrze!
 
 Tylko na początku dziwnie wyrosła :)

wtorek, 11 października 2011

Na serio

Wczoraj rozmawiałam z Julie i powiedziała mi, że na serio chciałaby abym gotowała więcej, bo nie chce aby jej dzieci jadły same półprodukty. Nie mając więc wyboru (czasem to dobrze) zaczęłam gotować, na serio!

Znalazłam fajną stronę www z przepisami i filmikami, jak przyżądzić różne łatwe dania!
 
Dzisiaj na kolację zjedliśmy kulki ziemniaczane, z serem w środku, polane jagurtem naturalnym i z dodatkiem wędzonego łososia! Wyszło pysznie! Dzieciakom smakowało, nawet :) mi za to bardzo, więc jestem zadowolona!

W krótce kolejne potrawy! Jutro tarta z jabłkami!

sobota, 8 października 2011

Wino, tylko dla mnie :)

Dzisiaj Paryż nie wypalił. Pojechałyśmy z Meri i Laurą za to do Saint German. Sprawdzałyśmy ceny zimowych ubrań, butów i płaszczy. Znalazłam jedną skórzaną kurtkę za 799 euro! Inne ceny były lżejsze do strawienia :) Za fajne i dobre zimowe buty trzeba będzie mi zapłacić 70 euro, za kurtkę 120, zastanawiam się więc, czy nie lepiej kupić coś w Polsce w grudniu, kiedy będą w domu? Zobaczę, jak zimna będzie ta zima. Na razie, jest 15 stopni i pochmurnie.


Julie i Sean wyszli, John-Liam jest już w łóżku, Caitlin u koleżanki na noc. Kupiłam sobie więc wino i popijając oglądam kolejny sezon The SimpleLife :)

Plan na jutro? Spać do 10 00 :) plus jogging z Meri o 13 00, a później pizza w wiosce! :) świetne połączenie, prawda? :)

I kilka zdjęć z tego tygodnia:
 Paddy śpiący przy mnie, z dzisiaj :)
 W środę byłyśmy w Sainy German i piłyśmy wino na schodach przy zamku. Było z nami 4 Francuzów pochodzenia Arabskiego i przyjechała policja na rutynową kontrolę. Sprawdzali nasze ID oraz torebki i kieszenie, w poszukiwaniu 'niebezpiecznych przedmiotów i narkotyków'. Na szczęście nikt, nic nie miał. Udało mi się zrobić fotkę z ukrycia :) Na zdjęciu pani Policjantka przeszukująca torebkę Sary.
 Sara i Jessica :)
 Ja  i Maewa (to jest jej imię:)) zdjęcie zrobiła Caitlin, bawiąca się moim aparatem.
 Moje ulubione zdjęcie. Ja i Caitlin w moim łóżku, ja siedzę w inernecie, a Caitlin czyta zadane czytanki na ipadzie :)
 Saint German dzisiaj. Jedna z ulic, całkiem gwarnie było :) co ciekawe, wszystkie restauracje były pozamykane, wydaje mi się, że otwierają je po 18 00 lub nawet 19 00!
 Fontanna w Saint German.
 Jakiś koncert w Saint German na głównym placu.
 Główny plac w Saint German. Fontanna i poczta w tle, swoją drogą bardzo ładny budynek!
 Nowe, odkryte przez nas piwo, bardzo dobre!
 Niespodzianka! w czyimś biurze stał sobie samochód! Zdecydowanie warte zrobienia zdjęcia :)
 Kościół w Saint German. Bradzo ładny! Zamierzam tam jeździć na niedzielną Mszę :)
 Zamek w SG, dzisiaj, zaczęło padać już pod koniec dnia.
Jedna z ulic w SG ' ulica dobrych dzieci' - nasz komentarz ' niemożliwe!'. :)

Babysitting

Więc, wczoraj Meri przyjechała do mnie, pogadałyśmy trochę podczas nieobecności Julie i Seana. Dzięki Meri dzieciaki z łatwościa poszły spać! Dzisiaj, pogoda nie dopisuje, jest zimno i pochmurno, ale mimo to jedziemy do Paryża. Nie na długo, bo muszę być w domu po 19 00 bo Julie i Sean wychodzą na kolację do znajomych :) Muszę więc zostać z dziećmi! Ale, nie ma sprawy, możliwe że Meri dzisiaj też przyjedzie do mnie :) 

Jednak pogoda jest ważna. Kiedy jest tak brzydko za oknem nie chce się wychodzić. Poza tym John-Liam jest chory i obawiam się, że ja powoli też...

piątek, 7 października 2011

Piątkowa pizza

W każdy piątek Sean i Julie wychodzą, aby zjeść razem pizzę w miasteczku. Dla mnie oznacza to, że muszę zostać w domu, do momentu aż oni wrócą. Chciałam dzisiaj wyjść z Meri i zjeść coś w Saint German, ale okazuje się, że będę mogła wyjść dopiero po 21 00! A to, może być dla mnie trudne, z uwagii na to, że przyzyczaiłam się już do chodzenia spać o 21 00 :):) no nic, dzisiaj zawalczę! :)

środa, 5 października 2011

Słodycze

Wiecie, że lubię żelki? Wiecie to! Tutaj, okazuje się że duża paczka Haribo kosztuje jedynie nieco ponad 1 euro, czyli taniej niż w Polsce! Co mnie rzecz jasna cieszy :)

Plus, odkryłam, że w automacie w mojej szkole językowej można kupić batonika, który jest połączeniem milki i Dima! Bardzo dobry! Od tego poniedziałku, mój ulubiony!

wtorek, 4 października 2011

Wtorki i prasowanie!

Zaczynam lubić wtorki, chyba będą to moje ulubione dni! Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że nie muszę przygotowywać lunchu dla dzieciaków, gdyż John-Liam je lunch w domu Hanny :) więc, oprócz tego, że odbieram go i Hanne z Lycee i zawożę do domu Hanny, nie robię nic więcej w ciągu dnia!

Nie wiem czy widzieliście TheSimpleLife z Paris Hilton? ja oglądam właśnie 3 sezon :) i jedna rzecz o której mówi Paris muszę przyznać, że jest prawdziwa, mianowicie : "jeśli zrobisz coś źle, nikt więcej Cię, o zrobienie tego nie poprosi!". Tak właśnie jest ze mną i prasowaniem! Nie umiem prasować, zwłaszcza koszul męskich, więc wczoraj Irina je prasowała za mnie. Julie uznała, że ona zrobi to lepiej :) Dla mnie, nie ma sprawy! :)


niedziela, 2 października 2011

Zapomniałam wspomnieć, że w tygodniu byłyśmy z Meri w naleśnikarnii w Saint German :) W sumie, było to bistro z samymi naleśnikami, wybierałyśmy jedynie składniki. W sumie zjadłam 2. Jeden z grzybami i serem, i szynką i sosem pominodorwym, a drugi z wołowiną i warzywami:)





Jadłam też, pierwszy raz w życiu carpaccio wołowe. Niestety, nie zrobiłam zdjęcia. Muszę napisać, że zawsze chciałam spróbować carpaccio, i w sumie, nie była takie złe :)